niedziela, 10 sierpnia 2014

W rytmie Flamenco czyli Moc Kobiety



Marta Graham powiedziała kiedyś, że „kiedy tancerz tańczy, ziemia pod nim jest święta”
To prawda. A gdy tancerzem jest kobieta? Myślę, że gdy Kobieta tańczy, tak ziemia pod jej stopami, jak i niebo ponad jej głową i ona sama, stają się potężnym sacrum. Sacrum świętej przestrzeni ognia, który strzegą Kobiety Mocy.
Jakże wspaniale uwidacznia się ta moc i to sacrum w pasji i sile, jaką ma w sercu pewna kobieta.
Kobieta piękna, dojrzała, szczególnie mi bliska, choć niepoznana.
Jej cisza jest też tańcem i rytmem.
Ona jest Pasją.
Dla niej się splotło w rytm mocy serca.











Jeszcze warkoczyki :)

Warkoczyki do włosów odsłona kolejna. Niebiesko żółty z białym oraz taki narodowościowy w niemieckich kolorach. Te germańskie barwy specjalnie dla Sandry






niedziela, 3 sierpnia 2014

„Letni świt na łące”



Japoński poeta Matsuo Basho napisał kiedyś cudowne Haiku:

Krople rosy -
Czym lepiej obmyć
Pył świata.

Cóż piękniejszego może być latem, niż wschód słońca na łące, krople rosy, migotliwe na źdźbłach traw? Śpiew ptaków, słońce w kolorze brzoskwini z dziecięcych baśni. Lato. Rosa zmywająca nocne cienie.
Moja przyjaciółka, potrafi być letnim porankiem, ożywczym i promiennym. Ale to najlepiej wie ten, który sprawia, ze jej serce wypełnia się żarem.
Dla niej nic innego jak „Letni świt na łące” być nie może.









sobota, 2 sierpnia 2014

Na plażach Zanzibaru

Grzegorz Turnau śpiewał kiedyś:

"Bo na plażach Zanzibaru, kiedy nadmiar wód,
taki nadmiar wód obszaru dla chwil paru.
Gdzie powietrza woń nektaru, a nie baru,
ach, na plażach, być na plażach Zanzibaru."

Jakoś sie ta piosenka przyczepiła do mnie, gdy tylko zabrałam się za lepienie modelinowych kulek. Przyjaciółka wymarzyła sobie ozdobę w kolorach zieleni i błękitu. I taką dostanie, ale skąd ta piosenka?
Nucąc zanzibarowo zabrałam się do nawlekania. I w efekcie wyszedł mi komplet "Na plażach Zanzibaru".
Nie bylam nigdy w Zanzibarze ani nawet nie przeplywalam obok jego plaż, ale jak się pisoenka czepiła to niech jej będzie. Weszłam rano na wujka google i wpisałam: Plaża w Zanzibarze i... Sami zobaczcie :)

Teraz odrobina rajksiego lata wybierze się w podróż do pewnej Izy.









Plaża w Zanzibarze

piątek, 1 sierpnia 2014

Warkoczem plecione

Włosy od wieków były i nadal są przedmiotem wierzeń i zabobonów. Obcięte potrafiły pozbawić mocy, długie gwarantowały siłę i zdrowie. Kiedyś przycinano je chłopcom podczas rytuałów wejścia w wiek męski. Takie postrzyżyny miały na celu oderwanie od maminej spódnicy i wytyczenie nowych dróg w męskim gronie.
 Niektórzy myśliwi w długich włosach upatrywali swego szóstego zmysłu, do tropienia, do podchodzenia zwierzyny i odnajdywania jej. Inni przeciwnie, ścinali włosy by stać się wojownikami. Jak to mówią co kraj to obyczaj. Co by o włosach nie mówić i w co wierzyć, są na pewno elementem nie tylko ozdobnym. Ich stan i struktura wiele mówi o zdrowiu właściciela, a to co i jak we włosy wplatamy i zaplatamy, o nas samych.
Na nadmorskich deptakach można zafundować sobie, a częściej dzieciom, ozdobne warkoczyki wplecione misternie w kosmyki włosów. Wiele osób inwestuje też spore pieniądze by mieć na głowie setki wełnianych i ze sztucznego włosa warkoczy w różnych kolorach. Wygląda to świetnie. W każdym razie mnie się bardzo podoba.
Niestety nie zawsze kondycja naszych włosów, albo charakter pracy, pozwalają na kilkumiesięczne noszenie na głowie kolorowych warkoczyków. Pomyślałam zatem, ze może da się na chwilę?
Okazało się, że da się. Warkoczyki wzbogacone ozdobnymi piórkami i koralikami wyglądają fajnie, a do tego nie niszczą włosów bo… są doczepione do gumki. Dzięki czemu można nimi związać koński ogon i opleść go kolorowo, albo puścić luźno. Ja sama lubię nosić owinięte wokół kucyka i opadające luźno na kark. Takie warkoczyki na gumkach (można je też wplatać w spinki i opaski do włosów) mają jeszcze te zaletę, że można je dobierać w różnych wariantach kolorystycznych do swoich strojów. Dziś różowo, jutro w zieleniach i błękitach, a na wieczór w czerwieni.

……………………………………………………….

Warkoczyki są zaplatane na gumkach do włosów z kolorowych włóczek. Są plecione tradycyjnie, jak i w formie „łańcuszków na szydełku i splotów makramowych. W wełnę są wplecione kolorowe koraliki i ozdoby. Na koniec doszywane lub wklejane w koraliki także piórka.





Woreczki pełne magii

Niektóre magiczne tradycje znają amulety, które przynoszą szczęście.
To tzw. Woreczki Mojo. Można w nich gromadzić różne skarby.
Moje woreczki nie są woreczkami Mojo, ale oczywiście jeśli ktoś zechce, mogą się nimi stać.
Ponieważ czasem bywam Szamanką, Duchy są stałym elementem mego domu i otoczenia. Czasem coś podrzucą na szczęście, czasem ku przestrodze. Jakiś czas temu, za pośrednictwem znajomych, podrzuciły mi ciekawe karty do medytacyjnych rozważań i poszukiwań.
Wróżyć nie wróżę, ale z kart od tego czasu korzystam, a wiadomo to przedmiot dla szamanki osobisty.
I skoro jest tak magiczny powinien być dobrze przechowywany.
Zaplatałam więc nici szydłem tunezyjskim, bo splot jaki spod niego wypływa ciekawy jest i ładny. A do tego mocny.
Tym splotem i sposobem wydziergałam sobie dwa woreczki na moje karty.
Ale jak szal wydziergam dla mamy pod choinkę, albo splotę w czar komplet biżuterii dla przyjaciółki, to zamiast w papierową torbę, można w woreczek zapakować.
Bo kto wie, na jakie skarby przydać się może i jaką magię w sobie chować?

…………………………………………………………………….

Do wykonania woreczków użyłam włóczki mimoza, białej, a drugiej w odcieniu filetowego melanżu. Całość wykonana jest podstawowym ściegiem tunezyjskim na szydełku tunezyjskim. Do wykończenia wykorzystałam szklane i drewniane koraliki oraz kolorowe piórka.





"Pod skrzydłami Deadriela

Pewnego dnia, a była to wigilia, zjawił się w moim domu gość szczególny. Anioł o skrzydłach mieniących się czernią i czerwienią. Uśmiechał się nieco zawadiacko i powiedział: „Cześć Mała”.
 Zważywszy na jego wysokość i posturę, mógł tak mówić do każdego.
 I gdy tak stał w progu pokoju, z tym swoim uśmiechem na twarzy, stało się coś, co opisał niegdyś rosyjski pisarz Michaił Błuchakow w dziele swego życia „Mistrz i Małgorzata“ słowami: „ Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu. Tak właśnie razi grom albo nóż bandyty. ”
Nic przedtem i nic potem nie było już ważne, w tamtej jednej chwili czas jednocześnie stanął i popędził na oślep jak światłość, z której przybył mój skrzydlaty wojownik.
Burzliwe losy były naszym udziałem, tak wspólnie, jak i każdego z osobna. Ale tak właśnie bywa, gdy ramię w ramię Wszechświat przemierza Deadriel, anioł zagłady, pamiętający zniszczenia Sodomy i Gomory oraz zagubiony gdzieś w baśniach człowiek.
Rankiem, kiedy znikają galaktyki ,zostaje chwila ulotna jak sen na skraju rzęs i to uczucie bezpiecznej przystani pod skrzydłami Dreadriela, niemal irracjonalnej, zważywszy na funkcję jaką mój anioł pełni w zastępach Archanioła Gabriela.
Ale anioła i miłości się nie wybiera. Więc tworzę inspirowana pasją, jaką mają w oczach anioły.

.......................................................

Naszyjnik „Pod skrzydłami Deadriela” wykonany jest z sznurków woskowanych 1mm oraz z koralików drewnianych oraz sztucznego grysu koralowego i winylowych kuleczek.







Smocze wspomnienie

"Eyck, choć niesiony galopem, nie uderzył na wprost, na oślep. W ostatniej chwili zmienił zwinnie kierunek, przerzucił kopię nad końskim łbem. Przelatując obok smoka, z całej mocy pchnął, stając w strzemionach. Wszyscy wrzasnęli jednym głosem.
Smok uniknął pchnięcia w delikatnym, zwinnym, pełnym gracji obrocie i zwijając się jak żywa, złota wstęga,błyskawicznie, ale miękko,iście po kociemu, sięgnął łapą pod brzuch konia. Koń kwiknął, wysoko wyrzucając zad, rycerz zakolebał się w siodle, ale nie wypuścił kopii.
W momencie, gdy koń prawie zarywał się chrapami w ziemię, smok ostrym pociągnięciem łapy zmiótł Eycka z siodła.
Wszyscy widzieli lecące w górę, wibrujące blachy pancerza, wszyscy usłyszeli brzęk i huk, z jakim rycerz zwalił się na ziemię. Smok przysiadając przygniótł konia łapą, zniżył zębatą paszczę. Koń kwiknął przeraźliwie, zaszamotał się i ścichł.
W ciszy, jaka zapadła, wszyscy usłyszeli głęboki głos smoka Villentretenmertha.
 - Mężnego Eycka z Denesle można zabrać już z pola, jest niezdolny do dalszej walki. Następny, proszę.
- O, kurwa! - powiedział Yerpen Zigrin w ciszy, jaka zapadła..." [A. Sapkowski]

Tak pisze o Smoku autor znanych nie tylko u nas ksiażek o Wiedźminie, Andrzej Sapokowski.
Ja smoki postrzegam poprzez przyjaźń z jednym z nich. Smoki są cudowne. Ich taoistyczna natura i mądrość zawiera się w ich spojrzeniu. Mam to szczęście, że od wieków towarzyszy mi pewien smok. Bawi i uczy, czasem beszta. Czasem zaś siada na skraju dachu i obserwuje świat spod lekko zmrużonych powiek. Zawsze spokojny, uważny, pozornie nieobecny. Czasem zaś wyczuwalny, gdy sięgnie po dobrej jakości papierosa lub cygaro. I spokojnie pali sobie na tym dachu.
Mój Smok, jak go czasem nazywam, lubi podóże i poznawanie nowych ludzi. Często odwiedza też tych, których poznał. Ostatnio zagląda do mojej przyjaciółki Lenki. To nic, że mieszka ona na drugim końcu Polski. Zaprzyjaźniła się z moim smokiem, toteż oboje, Smok i Ja postanowiliśmy obdarować ją czymś, co na zawsze zostawi w sobie ślad tej smoczej przyjaźni.
Tak powstał naszyjnik "Smocze wspomnienie". Jest wykonany z sznurka naturalnego oraz drewnianych koralików i samodzielnie wykonanych koralików z modeliny, uformowanych w imitację pumeksu.